Smoczy Władcy
Tereny ogólne => Rzeka Thakar => Wątek zaczęty przez: Sirfalas w Marzec 19, 2013, 16:52:42
-
Długa rwąca rzeka.
http://www.google.pl/imgres?rlz=1C1ASAA_enPL436&biw=1280&bih=672&noj=1&tbm=isch&tbnid=keeCKDUgw7vkVM:&imgrefurl=http://40.blox.pl/2008/07/jordan.html&docid=eDoeUWLj_4n6AM&imgurl=http://40.blox.pl/resource/jordan1.jpg&w=724&h=490&ei=vYlIUe2aFOnw4QTNq4G4Aw&zoom=1&sa=X&ved=0CFIQhBwwAQ&ved=1t:3588,r:1,s:0,i:82&iact=rc&dur=2511&page=1&tbnh=185&tbnw=248&start=0&ndsp=16&tx=102&ty=53
-
Również spojrzałem na Rayana.
______________________________
xD Wszyscy patrzymy się na Rayana, a on nic. Rayan, weź się w końcu odezwij ;D
-
...
Popieram i-i
-
________________
Dwa na jednego - odez
-
*stuka koniuszkami palców w biurko.*
-
___________________________
...wij się. To znaczy: odezwij się, tylko wcześniej udało mi się napisać tylko odez
-
xD
Musiałam przeczytać twój tekst kilka razy by zrozumieć sens...^^
-
Zamknąłem oczy.
______________________________
??? Dlaczego? xD
-
Spojrzałem na nich spode łba.
_____________________
Po roku, ale jednak xD
-
Otworzyłem jedno oko, zerkając na Khell'a.
Obaduliłem się szczelnie skrzydłami, odgarniając z twarzy długie szkarłatne włosy zaplecione w warkocze, gdzie na końcu jednego z nich wisiał klucz. Bella uważała, że to klucz do mojego serca, z czego kpiłem i ja, i Giovanna.
Ważne, że jest xD
-
Weszłam. Podeszłam do rzeki, odgarniając grzywkę, która spadła mi na jedno oko.
-
Spojrzałem na przybyłą bez zainteresowania, po czym ponownie zamknąłem oko.
Rozwinąłem skrzydła i dwoma silnymi machnięciami wzbiłem się w powietrze. Ułożyłem skrzydła tak, by powoli opadać na ziemię i 'usiadłem' w powietrzu po turecku.
-
Westchnęłam. Usiadłam przy rzece i zadumałam się.
-
Spojrzałem w dół, na Sirfalasa, a po chwili się z nim zrównałem, gdy tak spływałem łagodnie na ziemię.
- Giovanna sprowadziła Amaltara. - zagadałem do Sirfalasa chrapliwie.
Znów otworzyłem jedno oko i obdarzyłem Khellendrosa spojrzeniem, które tym razem wyrażało ciekawość. Usłyszałem przeciągłe wycie, a po chwili z lasu po drugiej stronie rzeki wyleciała czarno-biała błyskawica, cudem omijając Lee. Stworzenie wychamowało obok mnie tak gwałtownie, że aż je zarzuciło. Z usłanej kwiatami ziemi podniosło się coś, co już nieco bardziej przypominało czarno-białą waderę z oczami na odwrót. Giovanna odrzuciła grzywkę spadającą jej do oczu i wyszczerzyła się w uśmiechu do mnie i Khell'a.
- Hej, Gio. - odwzajemniłem uśmiech i podałem jej lewą rękę. Wyciągnęła swoją prawą łapę, przewracając oczami o białych źrenicach. Rozejrzała się, pomachała Khell'owi i zobaczyła Lee, której kiwnęła głową, odgarniając czarno-białą grzywkę łapą.
-
- Co to.. - mruknęłam do siebie pod nosem, rozglądając się. No tak, znów ktoś przylazł. Przeskoczyłam rzekę i zmieniłam się w kotkę. Wyprostowałam się i zaczęłam iść przed siebie, by następnie legnąć gdzieś pod drzewem.
-
Giovanna przeniosła wzrok z powrotem na nas, nawijając szybko o właściwie niczym konkretnym. Słuchałem ją jednym uchem, drugim to co mówiła mi wypadało. Skapnąłem się tylko, że chodzi o Amaltara, napomknęła też o Narrenie i, nie wiedzieć czemu, o strukturze tablicy w którejś ze szkół do których uczęszczałem przez te wszystkie lata.
-
Przymknęłam oczy. Nic mnie nie obchodziło. Zmieniłam się w siebie. Zadumałam się.
-
Przytakiwałem przez chwilę Giovannie, nawet nie próbując przerwać potoku jej słów.
Spojrzałem z irytacją na wszystkich, zaczynając od Sirfalasa, a kończąc na Lee.
-
Spojrzałam na rękawicę na prawej ręce. Denerwowało mnie to, że musiałam ją nosić jak nie używałam magii. Westchnęłam.
-
Westchnąłem z ulgą, gdy Gio skończyła nawijać. Spojrzała na mnie ściągając brwi i przysiadła pod drzewem, składając skrzydła. Mruknęła jeszcze raz o tworzywie, z którego zrobiona była jakaś i tablica. Z ponownym westchnieniem wstałem, przeskoczyłem rzekę i zaszyłem się na jakimś drzewie, zamierzając czekać tam na Amaltara i - jak wynikało z słów Giovanny - Narrena. Dziwiło mnie tylko, że o Egrinie nic nie wspomniała.
Czy tylko mnie dziwi fakt, że wszyscy zawsze przeskakują te wsio rzeki jakby były szerokości biurka...? O.o xD
-
A może by tak ją ściągnąć? Co z tego, że niekiedy nie potrafię zapanować. Dam radę. - ów myśl przeszła jej przez głowę. Wpatrywała się w rękawicę jak w coś cennego, czego nie sposób zdobyć.
-
Wyjrzałem z gęstwiny liści i rozejrzałem się.
Spojrzałem na Giovannę, która zmieniła się w dziewczynę (patrz: Giovanna w podpisie...xD).
-
Nie, zapomnij głupia. Bitwa myśli. Super. Przeciągnęła się i spojrzała w wodę.
-
Usłyszałem ciche kroki za sobą i zanim zdążyłem się odwrócić, coś zrzuciło mnie z drzewa. Zrobiłem przewrót w przód, lądując na nogach. Spojrzałem za siebie i uchyliłem się w porę, gdy, celując w moją głowę, wleciało we mnie owe stworzenie, które zrzuciło mnie z drzewa. Była to fioletowo-niebiesko-zielona Kotka Czarownicy w czerwone pasy. Zamachała łapami, będąc nade mną, ale siła rozpędu pchnęła ją dalej. Przekręciła się w powietrzu przodem do mnie i wylądowała na ugiętych łapach, uśmiechając się szeroko jak kot z Cheshire.
- Już się zaczynają zlatywać... - mruknąłem z przekąsem do siebie, wiedząć, że Kotka mnie nie usłyszy, ale Khellendros owszem. Spojrzałem na nią.
- Czarownico - zwróciłem się o Kotki z drwiącym półuśmiechem. - Miło cię novament widzieć, Elsa.
- Jak zawsze dwujęzyczny... - mruknęła w odpowiedzi Elsa, machając do Khellendrosa i Gio.
-
Czarownica? Czyli sama tu nie jestem. Myślała i myślała. Ziewnęła. To siedzenie zaczęło ją nudzić. Nikogo nie znała.
-
Uniosłem dłoń w geście powitania i kiwnąłem głową do Elsy.
-
Nudzę się. Tak, ona wiecznie się nudzi.
-
Przewróciłem szkarłatnymi oczami. Elsa wskoczyła mi prosto w ręce, po czym wgramoliła mi się na ramiona. Za dużo miejsca nie miała, w końcu byłem wysoki i szczupły, wręcz chudy, ale gdy owinęła się jak szal z kota wokół mojej szyi, mogła się w miarę swobodnie rozłożyć. Jęknąłem, poruszając ramionami. Elsa zignorowała mnie, rozglądając się. Przyuważyła Lee. Zeskoczyła z moich ramion, ku mojej uldze. Podlazła do Kotki, zamieniając się w dziewczynę o iskrzących się fioletowych oczach bez tęczówki i źrenicy i niebiesko-zielono-filetowych włosach, brwiach i paznokciach.
- Hejo. Jestem Elsa. Od Thaciris. Może o niej słyszałaś. - Elsa wzruszyła ramionami i wyciągnęła lewą rekę. Pomyślała chwilę, parsknęła i wyciągnęła prawą dłoń. - Przyzwyczajenie. Mów mi po prostu Elsa.
-
- Lee. Od Cantharis - mruknęła, podając jej dłoń. Spojrzała chwilę na dziewczynę, następnie na swoją rękawicę.
-
Przewróciłem oczami, gdy Elsa podała Lee lewą dłoń zamiast prawej.
- Przyzwyczajenie, mówisz? Znasz mnie dopiero od czterdziestu kilku lat. A masz... Sto? Sto-parę? - mruknąłem drwiąco do Kotki. - Sirfalas. - zwróciłem się do Lee.
- 166 - miauknęła Elsa. - Zbieram do 666 lat. Jeszcze tylko 500. Dla ciebie to gratka.
- Cóż... - wzruszyłem ramionami, uśmiechając się niewinnie.
Spojrzałem na Giovannę. Gio na mnie. Westchnąłem i podlazłem w końcu do nowej. Giovanna parsknęła i popchnęła mnie w jej kierunku jak skazańca. Warknąłem do Gio, z czego wywiązała się krótka bójka. Dysząc, Giovanna podlazła do Lee.
- Giovanna. - odrzuciła czarno-białą grzywkę z twarzy. - Mów mi Gio.
Kopnąłem Gio pod kolana. Wywaliła się na mnie, przezornie się odsunąłem. Przywaliła głową o kamienie przy brzegu rzeki. Zaśmiałem się irytująco.
Unosząc brwi spojrzałem na Khellendrosa. Elsa tylko westchnęła, a na jej ustach ponownie wykwitł uśmiech rodem od kota z Cheshire. Uwielbiała się bić, ale przeważnie Khellen i Gio nigdy nie dopuszczali jej do walki. Spojrzałem na Lee.
- Ehem... To Khellendros. Jest smokiem, więc... Eee... Nie-smokom... Ciężko jest wymówić jego imię. Zwracaj się do niego Skie, albo... Eee... Dobra, nic. - zmieniłem zdanie, widząc jak Khellen się na mnie patrzy. Zamierzałem wyjaśnić, że lepiej się do niego w ogóle nie odzywać.
-
Spoglądała na całą scenkę z niewyraźnym rozbawieniem. No cóż, masz co chciałaś, w myślach narzekałaś, teraz masz babo placek. No nic. Nie odezwała się, chyba głusi nie są, słyszeli jak się zwie.
-
Giovanna zerwała się i skoczyła na mnie, przyciskając dłoń do krwawiącej rany na potylicy. Przestałem się śmiać, rozpostarłem skrzydła i zwiałem z pola walki, latając w zawrotnym tępie dookoła polany. Gio rozłożyła swoje czarno-białe pierzaste skrzydła i zaczęła mnie ścigać.
Westchnąłem, spoglądając wymownie w niebo i kierując wzrok na Khellen'a i Gio. Usiadłem po turecku przy brzegu. Elsa przekrzywiła głowę i wpakowała mi się na kolana, już w kociej postaci. Gładziłem ją powoli, zamyślonym wzrokiem przyglądając się waderze i smokowi.
-
Zmieniła się w kotkę. Przeciągnęła się i wdrapała się na drzewo. Ułożyła się na masywnej gałęzi i przymknęła oczy, drzemiąc.
-
Opadłem do tyłu, zamykając oczy. Elsa przeciągnęła się i chwyciła ogon przelatującej nad nią Giovanny w wilczej postaci. Wdrapała się na grzbiet wadery, ciskając w Khell'a kulami światła, które wytworzyła.
Z łatwością ominąłem wszystkie świetlne kule i wylądowałem obok Sirfalasa. Szybko stworzyłem wokół siebie i niego niewidzialną barierę ochronną. Gio wychamowała tuż przed nią i wzleciała ponownie w górę.
-
Nie zważała na to, co się tam działo. Co ją to ma interesować? Machnęła ogonem.
-
Otworzyłem jedno oko, patrząc na Khell'a. Wstałem, utworzyłem sobie przejście w ochronnej tarczy i przeniosłem się na kamienie wystające z wody w rzece. Usiadłem po turecku na jednym z większych głazów i zmierzyłem wzrokiem Khellendrosa, Gio i Elsę.
- Nie chcę mieć z tym nic wspólnego. - powiedziałem nie swoim głosem, przedrzeźniając lidera naszej grupy, lorda Amaltara von Darkston-Somerset, który nigdy nie chciał uczestniczyć w tych wszystkich ekscesach, których niezliczone ilości wymyślaliśmy i wcielaliśmy w życie.
Powstrzymałem się od śmiechu i spojrzałem na Sirfalasa kwaśno, jednocześnie podnosząc kąciki ust, co zepsuło efekt. Zlikwidowałem barierę, rozłożyłem skrzydła i wyleciałem. Giovanna zaniechała pościgu i wylądowała na ziemi z Elsą na grzbiecie.
-
Ziewnęła. Jaaaka nuda. Machnęła ponownie ogonem, otwierając lekko oczy.
-
Giovanna wskoczyła do rzeki, a Elsa zlazła z jej grzbietu. Podpłynęła, zamieniła się w dziewczynę i wyszła na brzeg, siadając naprzeciw mnie.
- W końcu przylot Amaltara to tylko kwestia czasu. - mruknęła Kotka.
- Trza powstrzymać te wszystkie głupie pomysły... - westchnęła Giovanna. - Zapowiada się nuda. Taki kawał czasu... Zmarnowany.
-
Zeskoczyła z gałęzi i wyszła.
-
Przytaknąłem jej. Gio wylazła z wody, otrzepała się i spojrzała w niebo, jakby oczekując przybycia Khell'a z Amaltarem.